Pani Barbara Stachowicz od urodzenia ma problemy ze stawami obu nóg. Przeszła już kilka operacji. Ostatnią miała w październiku 2010 roku. W listopadzie chciała się dostać do ośrodka. Wezwała karetkę. Dowiedziała się jednak, że będzie musiała za nią zapłacić. - Nie mogę chodzić, z problemami poruszam się o kulach. Nie mam możliwości dojazdu na własną rękę - skarży się pani Barbara. Zgłosiła więc skargę do NFZ i poprosiła o zajęcie stanowiska w jej sprawie.
- Wtedy zaczęły się problemy. Lekarka, która wcześniej mnie przyjmowała, teraz odmówiła. Przez trzy dni, mimo gorączki, miałam problem, żeby dostać się do lekarza - opowiada Barbara Stachowicz, która uważa, że dyrekcja mści się za złożenie skargi.
Czytaj także: Krwawa jatka szalikowców, czy porachunki narkotykowych gangów? Wypowiedz się na forum!
Grażyna Kozak, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zespołu Lecznictwa Otwartego w Wieliczce nie zgadza się z zarzutami. - W tym miesiącu pani Stachowicz korzystała z opieki ośrodka już pięć razy. Każdy lekarz przyjmuje określoną liczbę pacjentów i może się zdarzyć, że nie ma do niego miejsc. Szczególnie w okresie zwiększonych zachorowań - tłumaczy G. Kozak.
Również w sprawie płatnej karetki dyrekcja uważa, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Powołuje się na przepisy, które mówią, że bezpłatna karetka należy się w przypadku dysfunkcji narządu ruchu uniemożliwiającej korzystanie z transportu publicznego. Jeśli ktoś może się samodzielnie poruszać, ale wymaga np. pomocy innej osoby, płaci za transport 60 proc. Ostateczną decyzję podejmuje lekarz, wystawiający skierowanie na karetkę.
- Lekarz wydał taką decyzję na podstawie oceny stanu zdrowia pacjentki. Każdy chciałby mieć bezpłatny transport sanitarny, ale otrzymują go osoby, których dysfunkcja ruchowa całkowicie uniemożliwia chodzenie - wyjaśnia Lucjan Marosek, zastępca dyrektora ds. ekonomicznych w SPZLO.
Jak się dowiedzieliśmy od jednego z pracowników ośrodka, kierowcy karetek mają polecenie od dyrekcji, by pobierali opłaty od pacjentów przy wejściu do domu. W innym przypadku mają ich nie zabierać.
- To niedorzeczne. Ta kobieta nie ma autobusu w pobliżu domu. A nawet zejście po schodach jest dla niej problemem - mówi jeden z pracowników SPZLO. - Takich pacjentów jest więcej - dodaje. Jolanta Pulchna z małopolskiego oddziału NFZ obiecała przyjrzeć się sprawie.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?