Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Lem, Mrożek. Listy". Wydawnictwo Literackie zagląda w zakamarki korespondencji pisarzy

Urszula Wolak
Stanisław Lem i Sławomir Mrożek przy wspólnym stole. Ciekawe, o czym by dziś do siebie pisali?
Stanisław Lem i Sławomir Mrożek przy wspólnym stole. Ciekawe, o czym by dziś do siebie pisali? fot. archiwum
Nic dzisiaj nie sprzedaje się lepiej niż intymne i pikantne historie z prywatnego życia znanych ludzi. To dlatego coraz częściej na polskim rynku wydawniczym pojawiają się odważne biografie, dzienniki i listy artystów, które zdradzają ich sekrety. Oczywiście jedne publikacje robią to z klasą, inne bliższe są brukowym doniesieniom. Ukazujący się właśnie w Wydawnictwie Literackim tom korespondencji dwóch słynnych pisarzy pt. "Lem, Mrożek. Listy", odnosi się do tego pierwszego przypadku.

Dzięki niemu czytelnik ma okazję zderzyć się nie tyle z niedoścignionymi ideałami i literackimi autorytetami, ale też z pełnokrwistymi ludźmi.

Tom listów Lema i Mrożka wzięłam do rąk z pewną nieśmiałością, mając poczucie, że oto wchodzę w intymny świat wybitnych pisarzy, którzy korespondowali z sobą, nie myśląc z pewnością o tym, że za kilkadziesiąt lat ich listy znajdą się w powszechnym obiegu. Ich lektura nie należała do najłatwiejszych, mimo że w opasłej książce znajduje się wiele interesujących fragmentów. Ale chyba nikt nie podejrzewał, że bogate wewnętrzne życie krakowskich intelektualistów na przestrzeni ponad 20 lat było usłane skandalami i wydarzeniami rodem z krzyczących okładek współczesnych tabloidów.

Wymiana listów między pisarzami stała się dla nich początkiem pięknej przyjaźni. Wybitni twórcy pisali do siebie dosłownie o wszystkim, co w danej chwili ich poruszało, mierziło, złościło i śmieszyło. Byli też krytyczni w stosunku do swoich utworów i potrafili na ich temat pisać obszerne teksty. Lem pastwił się na przykład nad "Tangiem" Mrożka, punktując precyzyjnie słabości tekstu. Obaj też wylewali swoje żale na temat ówczesnych krytyków literackich.

Każdy z listów odsłania jakże różny charakter mistrzów pióra. Mrożek jawi się w nich jako mężczyzna pełen wewnętrznych niepokojów i obaw o swoją twórczość. Lem jest bardziej zdystansowany, choć potrafi odbić się od szarej rzeczywistości PRL-u, wymyślając coraz to nowe gry słowne. Zwraca się do autora "Tanga": "Sławomirze Miru Sławny", "Hospodynie Literatury Polskiej" czy też "Miłościwy Hospodynie Sławumirże".

Podróż do prywatnego świata pisarzy rozpoczyna się lekko i zabawnie. Pełno w ich listach neologizmów i słownych tworów, które w mowie codziennej nie miałyby żadnej racji bytu. Twórcy prześcigają się także w coraz to bardziej wyszukanych formach korespondencji. Mrożek dołącza do nich swoje charakterystyczne rysunki, a Lem przechodzi m.in. na język angielski. Brak śmiałości w posługiwaniu się angielszczyzną jest zresztą jednym z kompleksów Lema, z którego stara się go wyleczyć Mrożek. Bezskutecznie.

Tematem, który elektryzował też obu twórców, była niewątpliwie motoryzacja. Wymieniali uwagi dotyczące przyjemności wynikającej z prowadzenia samochodów i konieczności zakupu do nich nowych części. Lubili szarżować po szosie. Brawurowa jazda zgubiła zresztą raz Mrożka. Opis wypadku dramatopisarza to jedna z najbardziej mrożących krew w żyłach historii w tomie, choć potraktowana została przez pisarza z typową dla niego dawką humoru.

Najbardziej zajmujące fragmenty listów dotyczą wymienianych przez nich uwag o kondycji ówczesnej kultury. Dowiadujemy się z nich na przykład, że krytycznie odnosili się do muzyki The Beatles. - Co do Beatlesów, z przyjemnością powyrywałbym wszystkie te kłaki - do nich najmniej mam jeszcze pretensji, bo robią to dla forsy, wyraźnie powiedzieli, ale cała młódź skretyniała wygląda przerażająco - pisał Lem.
Futurolog jawi się tu także jako krytyk reklamy i jej przekazu. Mrożek otwarcie odrzucał natomiast kino francuskie Nowej Fali - Jeana-Luca Godarda, określając reżysera "Do utraty tchu" mianem cesarza hucpy i pretensjonalności. Nie szczędził też twórcy wulgarnych epitetów. Obaj panowie wynosili zaś na piedestał Witolda Gombrowicza.

Uwagi na temat kultury często ustępowały miejsca prozie życia. Lem prosił Mrożka, by ten, będąc za granicą, przesłał mu materiał na firanki, którego - jak wielu innych rzeczy - nie mógł zdobyć w Polsce. To głównie dzięki takim fragmentom powraca do nas klimat ówczesnego ustroju, z którym Lem się pogodził, a Mrożek - emigrując, odciął się od niego.

Wesoły ton listów pisarzy z początku tomu słabnie w miarę zbliżania się do finału książki. Dwadzieścia lat zrobiło swoje. Twórcy dojrzeli i wyraźnie zmężnieli. Zaczęły ich nachodzić rozważania na temat słuszności emigracji, życia w podłym systemie, a Lem z obawą myślał o przyszłości swojego małego synka. Ciekawe, jakie listy pisaliby do siebie dziś?

Czytaj także: Angelina Jolie odwiedziła... Auschwitz

Kilkadziesiąt unikalnych map starego Krakowa! Sprawdź, jak wyglądało miasto w latach 1836-1976. Może znajdziesz swoją ulicę?

Wisła Kraków: archiwalne stroje "Białej Gwiazdy" z ostatnich stu lat! [ZDJĘCIA]

Mieszkania Kraków. Sprawdź nowy serwis

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Krakowa. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Lem, Mrożek. Listy". Wydawnictwo Literackie zagląda w zakamarki korespondencji pisarzy - Wieliczka Nasze Miasto

Wróć na wieliczka.naszemiasto.pl Nasze Miasto